O zaufaniu w chrześcijańskim małżeństwie

Zaufanie to „towar”, którego nam dzisiaj rozpaczliwie brakuje. Jest tak wielki popyt na zaufanie, a jakże niska jego podaż. Podczas gdy podważa się pozycję zaufania tam, gdzie jest jego naturalne miejsce (w małżeństwie i rodzinie), to w ekonomii, tej twardej ekonomii, coraz bardziej zaczyna się je doceniać, jako bardzo wielki kapitał, kapitał, który ma firma, na który ciężko pracuje, i który starannie chroni. Tutaj oczywiście chodzi o zaufanie, jako czynnik w maksymalizacji zysku. Ale jest ono też faktorem kontrolnym, który sprawia, że kto chce zostać na rynku nie może sobie na wszystko pozwolić, i musi dbać o zaufanie klientów. Jakby się chciało czasami, żeby choć takie, czysto wolnorynkowe pojęcie zaufania funkcjonowało w małżeństwie i rodzinie, oraz zwykłych relacjach międzyludzkich.

     Dwa cytaty mogą nam pokazać jak istotne dla życia małżeńskiego jest zaufanie. Leonardo da Vinci powiedział raz „Doświadczenie dowiodło, że kto nigdy nie ufa, będzie oszukany.” Niechęć, czy lęk w stosunku do zaufania, najbardziej szkodzi temu, kto nie chce się zdobyć na zaufanie. Kto nie ufa, będzie znajdował w swoim życiu ciągle podstawy do nieufności, bo ciągle będzie oszukiwany. Z drugiej strony, św. Paweł mówi w 2 Liście do Koryntian 7:16: „Cieszę się, że we wszystkim mogę wam zaufać.” Zaufanie niesie ze sobą głęboką radość. A gdy jeszcze można ufać we wszystkim – to chyba jest definicja szczęścia. Te dwie krańcowe postawy i wynikającą z tego egzystencjalną sprzeczność w nas ilustruje jeszcze poniższa anegdota.

     Przeprowadzono kiedyś badania. Zaczepiano ludzi na ulicy i proszono, by wyobrazili sobie następującą sytuację. Oto proszę sobie przedstawić, że musi Pan (czy Pani) jeszcze dzisiaj wpłacić do banku bardzo dużą sumę pieniędzy. Jest Pani w drodze i nagle telefon – wypadek, mąż jedzie karetką do szpitala. Pieniądze musza być wpłacone dzisiaj. Czy dałaby Pani te pieniądze jakiejś osobie z ulicy, tzn. zaufała jej, że wpłaci je do banku. Odpowiedź oczywiście brzmiała: „no nie”. Ale poproszono też, by te same osoby wyobraziły sobie inną sytuację. Oto im samym zaproponowano, właśnie w podobnej sytuacji, aby wpłaciły do banku czyjeś pieniądze. Czy zgodziłyby się to zrobić? Ogromna większość odpowiedziała: „tak oczywiście, mnie można zaufać”. Ta mała scenka z życia pokazuje, jak bardzo jesteśmy rozpięci pomiędzy dwoma biegunami. Z jednej strony sami uważamy się za godnych zaufania. Co więcej, gorąco i bardzo pragniemy być uważanymi za godnych zaufania, obrażamy się, gdy ktoś nam nie ufa. Z drugiej, jak bardzo, słusznie czy nie słusznie, nie ufamy innym ludziom, nie chcemy im zaufać. To jest jakaś ogromna sprzeczność w nas, jakieś rozerwanie naszego serca, nasza egzystencjalna tragedia.

     O zaufaniu jest cała Biblia. Bóg od początku ufał człowiekowi, powierzył mu drugiego człowieka, powierzył ziemię z jej bogactwami, w końcu powierzył mu swojego Jednorodzonego Syna. Ciągle to zaufanie ponawiał. W sposób szczególny zaufanie i idąca za tym więź pomiędzy Bogiem a człowiekiem, wyraziła się w tzw. przymierzach, jakie Bóg ciągle na nowo zawierał z Izraelitami, szczególnie zaś w Przymierzu na górze Synaj. Wielkie zaufanie, jakim poprzez Przymierze obdarzył Bóg ludzi w niektórych księgach ST jest opisywane jako związek małżeński. Zaufanie w Biblii jest mocno związane z budowaniem więzi, pogłębianiem więzi. Z czasem, jak zaświadczają księgi Starego Testamentu, Izrael coraz bardziej przekonywał się, że może Bogu we wszystkim ufać, a zarazem o tym, jak bardzo sam potrzebuje przebaczenia, bo wciąż nadszarpuje zaufanie Boga.      Jak ta więź i zaufanie pomiędzy Bogiem a Izraelem się wzmacniała? Po pierwsze, przez ciągłe jej przypominanie, przez nowe odczytywanie Przymierza, powracanie na nowo do wydarzeń, które doprowadziły do tego związku.

     Po drugie, przez ciągłe odczytywanie historii relacji z Bogiem na nowo w kontekście różnych trudnych i wspaniałych kart w historii Izraela, co pozwalało odkrywać coraz głębsze wymiary relacji, coraz lepiej ją rozumieć, coraz bardziej przekonywać się o Bożej wierności, o własnej słabości, o Bożym miłosierdziu, a przez to pogłębiać sens więzi.

     Po trzecie, przez regularne jej celebrowanie i świętowanie. Zaufanie to nie tylko pewna informacja przekazana sobie przez osoby, ale kwestia związana z duszą i ciałem człowieka. Świętowanie zaufania pozwala mu przeniknąć w ciało i ogarniać duszę.

     O tym wszystkim mówi wspaniale psalm (Ps 9, 2-3.11-12.14.-15): „Chwalę Cię, Panie, całym sercem, opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła. Cieszyć się będę i radować Tobą, psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia, o Najwyższy. Ufają Tobie znający Twe imię, bo nie opuszczasz, Panie, tych, co Cię szukają. Psalm śpiewajcie Panu, co mieszka na Syjonie, pośród narodów głoście Jego dzieła, Ty, co mnie wyprowadzasz z bram śmierci, bym głosił całą Twą chwałę w bramach Córy Syjońskiej i weselił się Twoją pomocą.”

     To może być wskazówka dla chrześcijańskiego małżeństwa. Zaufanie wyrażone w małżeńskim przymierzu trzeba sobie ciągle przypominać, wciąż na nowo odczytywać, regularnie świętować.

     Biblia jako księga realistyczna mówi też o niebezpieczeństwach zaufania człowiekowi. W Drugim Liście do Koryntian słyszymy: „Lecz właśnie w samym sobie znaleźliśmy wyrok śmierci: aby nie ufać sobie samemu, lecz Bogu, który wskrzesza umarłych.” (2 Kor 1:9). W Psalmie (Ps. 118:8-9): „Lepiej mieć nadzieję w Panu, niżeli ufać w człowieku. Lepiej mieć nadzieję w Panu, niżeli ufać w książętach.” A u proroka Izajasza (Izaj. 2:22): „Przestańcież ufać w człowieku, którego dech jest w nozdrzach jego; bo za cóż on ma być poczytany?”

     Biblia wielokrotnie nam mówi o tym, aby nie pokładać stuprocentowej pewności w sobie albo w innych ludziach. Na złożenie stu procentowej pewności zasługuje tylko Bóg. Pokładanie takiej całkowitej pewności w stworzeniu byłoby równoznaczne z bałwochwalstwem.

     I tutaj dopiero pojawia się ważny element zaufania drugiemu człowiekowi w chrześcijańskim małżeństwie i rodzinie. Bo to, co jest dla nas jako chrześcijan specyficzne to fakt, że my możemy w sposób racjonalny wzajemnie sobie ufać. Mamy do tego podstawę: nasze totalne zaufanie Bogu. Jeśli ta druga osoba ma żywe odniesienie do Boga, to Bóg w niej działa i pracuje. Dlatego możemy wierzyć w drugą osobę, że gdy będzie wierna Bogu, to będzie żyła zaufaniem, o nie walczyła, to będzie zdolna w sobie twórczo przepracować wszelkie trudności, jakie napotka dana relacja. I stąd pochodzi zachęta dla każdego małżonka, aby dbać o wiarę drugiej osoby, o jej jak najgłębszy, osobisty i żywy związek z Panem Bogiem. To może się okazać kluczowe dla podtrzymywania zaufania i dla budowania związku, szczególnie w sytuacjach kryzysu.

Jacek Poznański SJ,
Duszpasterstwo Jezuitów w Dublinie.
Źródło: www.adonai.pl